Powrót do zasad w makroekonomii

puzzle i dolary

Powroty bywają trudne. Niosą ze sobą nadzieję, a jednocześnie potencjał rozczarowania. Po dwóch latach pracy w nadzorze finansowym wracam na uczelnię właśnie z takimi odczuciami. Wracam też jako autor krótkich artykułów blogowych. Tym tekstem rozpoczynam cykl tematycznie poświęcony makroekonomii, MMT i gospodarce.

 

Powrotem do korzeni i zasad w makroekonomii wydaje się również Nowoczesna Teoria Monetarna. Przez niektórych znienawidzona, przez innych marginalizowana, przez część polskiego twitterowego (iksowego) środowiska hołubiona lub wyśmiewana. Mimo wszystko MMT, jak pisał Rafał Woś, “to bez wątpienia wciąż jest nowinka”.

 

W pracy dydaktycznej, a także badawczej, staram się myśleć o MMT jako o nowym (nowoczesnym) podejściu do – w większości – starych problemów i dylematów makroekonomicznych. Jaka jest recepta na stabilny, egalitarny i zrównoważony rozwój gospodarczy? Z jakich polityk mogą korzystać gospodarki rozwinięte (i suwerenne monetarnie), a jakich powinny unikać? W tym wszystkim nasza krajowa, polska gospodarka, średnio mała gospodarka otwarta, półperyferyjna, historycznie przez lata stłamszona, o rozwijających się dopiero instytucjach, niskim, choć powoli rosnącym zaufaniu do nich.1Według najnowszego badania CBOS z kwietnia 2024 r., zaufanie do rządu ma 43% ankietowanych. Statystycznie jeszcze mniej z nas ufa sądom (39%), Trybunałowi Konstytucyjnemu 21%, a partiom politycznym ufa tylko co czwarty ankietowany (25%). Warto podkreślić, że ponad trzy piąte deklaruje nieufność wobec partii politycznych (62%). Pełny raport, m.in. z tabelą instytucji (s. 9), jest dostępny tutaj. A także o niskim poczuciu podmiotowości (klasy średniej) i wspólnotowości, o czym mówi i pisze prof. Andrzej Leder.2W kontekście jego nowej książki pt. „Ekonomia to stan umysłu” szczególnie polecam ten wywiad.

 

Jak taki kraj jak Polska – pod względem monetarnym suwerenny, choć na pewno w mniejszym stopniu niż np. USA, Kanada, Wielka Brytania – ma się rozwijać? Jaką prowadzić politykę gospodarczą, jaką politykę (pre- i re-)dystrybucyjną, jak nie dać się zagranicznym szokom i wpływom kapitału możnych podmiotów, jak integrować się z Europą i światem, tak aby nie ucierpieli przy tym zwykli pracownicy i pracownice oraz polskie rodziny.

 

Oczywiście, jeśli MMT udziela jakiejkolwiek odpowiedzi na te pytania, to na pewno nie wprost. Raczej daje podstawowy wgląd, niż dostarcza ostatecznej, gotowej recepty. Stąd – jak z każdą nowinką – wiąże się z nią potencjał rozczarowania. Ale też potencjał do dużych zmian. Szczególnie w warstwie narracji, dyskusji o polityce i ekonomii, planach rozwojowych i dążeniu do poprawy życia i czegoś, co nazywamy społecznym dobrobytem.

dolary i liczenie pieniędzy
zakupy w sklepie

Obecnie polska gospodarka jest napędzana m.in. ekspansją fiskalną, niezależnie od tego, czy aktualny rząd tego sobie życzy(ł), czy nie. Jedno jest pewne: deficyt rządu stanie się straszakiem (argumentem typu: “nie ma pieniędzy”, „nie stać nas”), bo jeśli nawet deficyt fiskalny, według głównego nurtu, czasem jest dobry, to może pociągać za sobą inne zło – uwaga: deficyt handlowy – zgodnie z tzw. hipotezą deficytów bliźniaczych (twin deficits).

 

I tutaj MMT również łagodzi te niepokoje. To nowe podejście ogólnie „depenalizuje” i odczarowuje posiadanie deficytów. Wysoki i permanentny deficyt handlowy może być gospodarczo niekorzystny (choć to zależy m.in. od struktury importu i eksportu oraz terms of trade), ale w przypadku niektórych gospodarek może być pozytywny i, co więcej, możliwy do utrzymania w dłuższym okresie. Według MMT, import to realna korzyść, a eksport to koszt. Jest tak, ponieważ jeśli dany kraj daje możliwość wykorzystywania swoich wewnętrznych zasobów innym krajom, to zasoby te nie mogą być użyte do produkcji krajowej. Import to zysk, bo dostajemy dobra z zagranicy, w zamian za własne IOU3IOU (ang. I owe you) – jestem ci winien. To skrót oznaczający czyjeś zobowiązanie. Zależnie od kontekstu może być rozumiany ogólnie, chociaż zazwyczaj będzie oznaczać zobowiązanie finansowe., bez korzystania z krajowych zasobów. Innymi słowy, eksport to cena, jaką płaci dany kraj za posługiwanie się zewnętrznie produkowanymi dobrami i usługami, czyli wewnętrznymi zasobami innych krajów. Dlatego kraje o wysokiej suwerenności takie jak USA, które otrzymują więcej dóbr i usług niż same eksportują, czerpią z tego realną korzyść.4Z oczywistych względów nie każdy kraj może przyjąć strategię wzrostu opartą na eksporcie. Bo kto by wtedy od nich importował? Specjalizacja w handlu i rosnące znaczenie globalnych łańcuchów dostaw również wymuszają przyjęcie pewnego modelu rozwoju. Polityka wspierania eksportu kosztem „zubożenia sąsiada” (beggar-thy-neighbor policy) korzeniami sięgająca merkantylizmu oznaczałaby zyskiwanie przez jedne narody kosztem drugich. Finalnie ograniczałaby globalny popyt i rozmiar rynku zbytu.
Hipoteza deficytów bliźniaczych byłaby prawdziwa przy założeniu pełnego zatrudnienia czynników produkcji i stałej, ograniczonej puli oszczędności w gospodarce. Tylko wtedy wydatki deficytowe rządu – przy założeniu stałości dochodu, jak i stałości oszczędności – prowadzą albo do spadku prywatnych inwestycji (efekt wypierania), albo do zwiększenia deficytu handlowego. Jednak, jak podkreśla MMT, zanim gospodarka osiągnie pełne zatrudnienie, wydatki rządu przewyższające wpływy podatkowe zawsze tworzą nowy dochód (który może zostać zaoszczędzony – zwiększając pulę narodowych oszczędności), podnosząc poziom zatrudnienia i wspierając prywatne inwestycje.

 

Finansowo ujemny (realnie – tj. w zakresie dóbr i usług – dodatni) bilans w handlu może stanowić po prostu strukturalną cechę pewnych rozwiniętych gospodarek (zazwyczaj o dużym rynku wewnętrznym), rozwojowo opartych na konsumpcji. W zakresie handlu w przypadku Polski ta sytuacja zdaje się zmieniać, ale za wcześnie jest, by przypuszczać, że z kraju-importera netto nagle staniemy się gospodarką, której wzrost będzie mógł polegać głównie na eksporcie, jak w przypadku azjatyckich tygrysów.5 Jak wynika z danych NBP, na przestrzeni lat bilans w handlu towarami z zagranicą zbliża nas do neutralnej pozycji (saldo: 22 mld PLN za 2023 r.), z kolei saldo usług pcha nas w kierunku dodatniego wyniku w handlu (179 mld zł), natomiast saldo dochodów pierwotnych –w kierunku ujemnego wyniku (odpływ zysków netto w wysokości 130 mld zł). Taki obraz zdaje się typowy dla kraju wciąż rozwijającego się, dla kraju „na dorobku”, którego główną przewagą w globalnych łańcuchach dostaw jest nisko płatna siła robocza, a istotną charakterystyką relatywnie wysoki udział zagranicznych właścicieli kapitału.

 

Powróćmy do kwestii tytułowej. O jakich zasadach makroekonomii przypomina nam to nowoczesne, instytucjonalno-monetarne podejście? Przygotowałem listę trzynastu punktów, które jakkolwiek zwięźle przedstawiają ten temat, to jednocześnie go nie wyczerpują. Warto pamiętać, że niektóre z tych pryncypiów, chociaż budzą kontrowersje, wcale nie są nowe. Obecne były już w pracach takich ekonomistów, jak John Maynard Keynes, Michał Kalecki, Abba Lerner czy Wynne Godley, by wymienić tylko kilku.6A przed nimi można je odnaleźć także w pracach klasycznych myślicieli, takich jak David Hume czy Adam Smith, którzy jednakowoż ulegli pokusie porównywania finansów kraju do finansów gospodarstwa domowego.

  1. Każdy wydatek to czyjś dochód.
  2. Każdej nadwyżce odpowiada deficyt.
  3. Co dla jednostki jest cnotą, dla gospodarki może być głupotą (np. paradoks zapobiegliwości, paradoks kosztów).
  4. Sektor prywatny nie osiągnie nadwyżki finansowej netto, jeżeli bilans rządu i bilans płatniczy (handlowy) są zrównoważone. Źródłem nadwyżki sektora prywatnego jest deficyt rządu lub nadwyżka eksportu ponad import (czyli ujemny bilans zagranicy).
  5. Każde aktywo finansowe ma odpowiadające pasywo finansowe (zasada podwójnego księgowania).
  6. W gospodarce zamkniętej źródłem zysków (akumulujących się jako oszczędności sektora prywatnego) są prywatne inwestycje lub deficyt fiskalny rządu.
  7. Pieniądz to zwykły publiczny monopol. Państwo decyduje się powierzyć kreację pieniądza i kredytu również bankom prywatnym, ale tylko pod warunkiem, że przestrzegają zasad gry.
  8. Bank centralny ustala krótkoterminowe stopy procentowe. Długoterminowe stopy (wyznaczające odsetki od długu publicznego) częściowo determinowane są przez „siły rynkowe”, a częściowo przez instytucje publiczne. Te proporcje mogą zmieniać się w czasie, co dobitnie pokazują okresy wojen, kryzysów i pandemii.
  9. Suwerenny monetarnie kraj nie może zbankrutować we własnej walucie. Jeśli nie wywiązuje się z płatności odsetkowych lub kapitałowych od długu, to jest to decyzja polityczna, a nie ekonomiczna.
  10. Każdy wydatek rządu tworzy nowy pieniądz depozytowy i płynność (rezerwy) na rynku międzybankowych, co powoduje presję na spadek stopy procentowej.
  11. Podatki (konieczne dla utrzymania wartości pieniądza) i obligacje (dobrowolnie sprzedawane przez suwerenne kraje) zmniejszają zasób pieniądza w gospodarce i redukują płynność sektora bankowego. Funkcją podatków jest stworzenie popytu na pieniądz w obrębie danego kraju; niwelowanie nierówności poprzez redystrybucję dochodów i majątku; a także przeniesienie zasobów z sektora prywatnego do publicznego. Funkcją obligacji jest ściągnięcie nadpłynności z sektora bankowego oraz umożliwienie społeczeństwu oszczędzania w bezpiecznych aktywach.
  12. Dług publiczny to historyczny zapis wszystkich deficytów, czyli wydanych przez państwo pieniędzy, które nie zostały pobrane w podatkach. Innymi słowy, jest to – w dobrym przybliżeniu – suma istniejących skarbowych papierów wartościowych. Całkowita spłata długu publicznego oznaczałaby likwidację (umorzenie) wszystkich obligacji skarbowych.
  13. Ograniczeniem dla wydatków rządu nie są przychody podatkowe, lecz stopień suwerenności monetarnej – kontrola nad własną walutą oraz stopień wykorzystania zasobów, czyli inflacja. O te zasoby wydatki publiczne rywalizują z wydatkami prywatnymi.7Jak pisze o tym w „Micie deficytu” Stephanie Kelton, oznacza to przeniesienie stolicy monetarnego wszechświata z „pieniędzy podatnika” (dogmat Thatcher) do wydatków rządu (i związanej z nimi kreacji rezerw przez bank centralny i depozytów przez banki komercyjne). Wydatki rządu w relacji do dostępnych realnych zasobów są najistotniejszym pojedynczym czynnikiem tworzącym krajową presję inflacyjną oraz jednocześnie są naczelną siłą kierującą gospodarkę w stronę pełnego zatrudnienia.

 

Jak zaznaczyłem na wstępie, tekst ten rozpoczyna serię krótkich artykułów. Powyższą listą zasad chciałbym zakończyć ten wpis. Następny poświęcę narracji i językowi ekonomii. Inspiracją będzie współtłumaczona przeze mnie książka Stephanie Kelton „Mit deficytu”, która ukazała się w tym roku nakładem wydawnictwa Heterodox.